Szukaj na tym blogu

niedziela, 17 października 2010

Kolekcja miniatur


Z powodu jesiennej depresji i związanym z nią ogólnym nicniechceniem  w minionym tygodniu prace nad "Basiną chaciną" szły w żółwim tempem. Ponieważ  nie bardzo mam co opublikować, w postanowiłam pochwalić się moją malutką kolekcją zdobycznych miniatur, a jest na prawdę malutka :)

1. Mój Number One - mosiężny moździerz.
Otrzymałam go od MWG  na zachętę, kiedy tak na prawdę wszystko było jeszcze w fazie dumania i nawet zaawansowanie prac na obecnym poziomie przekraczało granice mojej wyobraźni. Jest mi szczególnie bliski, ponieważ był prezentem niespodzianką wykonaną własnoręcznie właśnie przez MWG.

2. Kolekcja DeAgostini.
Fajny pomysł, który jak było do przewidzenia spalił na panewce. Kolekcja dotyczyła wyposażenia wiktoriańskiego domku dla lalek i zapowiadała się na prawdę znakomicie - naturalne tworzywa jak drewno, szkło, porcelana, wiklina itp i wszystko utrzymane w epoce. Niestety skończyła się ukazywać po kilku pierwszych numerach i zniknęła w czeluści bo nawet nic o niej nie ma na oficjalnej stronie wydawnictwa. A oto co udało mi się z niej upolować:

Witryna.

Porcelanowy serwis obiadowy dla 4 osób.

Wiklinowy kosz na bieliznę.

Porcelanowa wanna.

Prawdopodobnie można kolekcję zaprenumerować (z każdym numerem były jakieś formularze) tylko że nie potrzebuję całej kolekcji. Nie będę przecież odbierała sobie całej frajdy z dłubania przy mebelkach.
Żałuję tylko jednego, że nie doczekałam numeru z sedesem bo póki co na jego wykonanie nie mam żadnego pomysłu ;)))



niedziela, 10 października 2010

Okno wykuszowe cz. 2


Dzisiaj kolejne zdjęcia z postępów nad wykuszem. Szczerze mówiąc (pisząc?) trochę się go obawiałam, bo projekt wydawał się dosyć skomplikowany. Na szczęście okazało się, że wcale nie było aż takie trudne. Najwięcej trudności przysporzyły mi dolne i górne zwieńczenia (czy jak to tam się fachowo zwie) okna, gdyż przygotowane trójkąty niezbyt chętnie chciały się dopasować. Powstałe niedoskonałości uzupełniłam szpachlą do drewna, potem wyszlifowałam a efekt prac był zadowalający. Pierwsze malowanie też troszkę zamaskowało drobne mankamenty, ale wydaje mi się że trzeba będzie pomalować jeszcze kilka razy żeby w pełni zadowolić poczucie własnej estetyki ;)).
Fotostory poniżej:
Drobna pomoc w trakcie klejenia

A kuku!

No i jakoś się trzyma...

Po uzupełnieniu szpachlą...



i po pierwszym malowaniu...


... a nawet i po drugim

Teraz pozostają już tylko prace wykończeniowe i nieszczęsny witraż. Nieszczęsny dlatego, że pomysł był i się zmył a innych brak. Prawdopodobnie znowu zacznę przekopywać net w poszukiwaniu jakiegoś miłego oku kolorowego okienka...ech...

czwartek, 7 października 2010

Okno wykuszowe cz.1


Dzisiaj kilka fotek postępów z wykuszowym oknem:
Projekt

Przygotowane elementy

"Się robi" (deja vu chyba ;))

"Się klei"

"Się zrobiło"- klient jest zadowolony


W tej chwili okno jest już przyklejone do ściany, ale nie nadaje się jeszcze do publikacji. Mam nadzieję skończyć je w weekend, no chyba że sprawy przybiorą nieoczekiwany obrót :))

środa, 6 października 2010

Stan obecny

Projekt domku, udostępniony do ściągnięcia za darmo, znalazłam na początku roku na stronie: http://www.thewoodcrafter.net/proj/p40.php. Dosyć długo przymierzałam się do niego, bo dopiero wiosną zamówiłam płytę MDF o grubości 5 mm. Nie jest to zgodne z założeniami projektu, ale też i cały domek niewiele będzie przypominał pierwowzór. Zależało mi jedynie na ogólnym zarysie bryły budynku, ścian wewnętrznych, rozmieszczenia okien itp. Najdłużej przymierzałam się do przeliczenia cali na mm. Bałam się, że dzięki przeliczeniu "pogubię" nieco wymiary. I rzeczywiście tak się stało. Na szczęście różnice nie są aż tyle duże żeby nie dało się ich wyrównać w trakcie budowy. Na dzień dzisiejszy stan domku wygląda następująco:




Obecnie walczę z wykuszowym oknem do jednego ze skrzydeł, a dokładnie z witrażem na szybach, bo okienko właściwie na ukończeniu już jest. Bez obaw nie zamierzam topić ołowiu ani umieszczać w nim mini-szkiełek...aż tak szalona nie jestem. Wykonany zostanie tradycyjną techniką Window Color. A ponieważ nigdy tego nie robiłam, poza tym ręka jakby bardziej drży niż jeszcze kilka lat temu wstecz to pierwszy efekt mojej pracy z tym cusiem nadaje się do kosza. Parę lat temu bawiłam się w malowanki na szkle specjalnymi farbami i były bardziej przyjazne w użyciu niż produkt, którego używam teraz. Wygrały jednak względy ekonomiczne, bo do malowanek nie wrócę a kupno całego arsenału farb i relifów wydaje się w tym momencie bezsensowny. Szczegóły okienkowo-witrażowych zmagań opublikuję wkrótce.

wtorek, 5 października 2010

Post-it note!

Nie dawno jeden ze współtowarzyszy broni po mojej reakcji na jakiś "świński" kawał stwierdził, że mam chorą wyobraźnię.
I ma niestety rację. Dzisiaj moja chora wyobraźnia obudziła mnie przed 5.00 i kazała! (z naciskiem na "ła") dobierać mi tapety do poszczególnych pokoików, aranżować umiejscowienie schodów, zastanawiać się jakie te schody mają być - takie, siakie czy owakie? Jakby to kurcze na tym etapie budowy miało to jakiekolwiek znaczenie, bo znając siebie jak przyjdzie do realizacji to i tak wszystko zostanie wywrócone do góry nogami a produkt końcowy w niczym nie będzie przypominał projektu.
I tak jest zawsze, ech...
I jak już tak sobie leżałam, a właściwie przewalałam się z boku na bok, to wpadły mi do głowy kolejne pomysły na miniatury, które kiedyś chciałabym zrealizować.
A ponieważ pamięć mam dobrą ale krótką, postanowiłam je sobie spisać.
Lista inspiracji przedstawia się następująco:
1. passo doble/ tango
2. książka "Ania z Zielonego Wzgórza"
3. film "Masz wiadomość"
4. serial "Przyjaciele"
5. Prowansja
6. Rzym za czasów panowania Oktawiana Augusta
7. Marylin Monroe.
To efekt kilku nieprzespanych godzin. Mam nadzieję, że następna "twórcza" noc nie nastąpi zbyt szybko :))

poniedziałek, 4 października 2010

Jeden, dwa, trzy...start!

Na początku był chaos...a potem przyszedł czas na uporządkowanie wszystkich kłębiących się i rojących z prędkością światła pomysłów - stąd mój pomysł na blog. Właściwie ma być rodzajem dziennika dla mnie i wszystkich zainteresowanych moim projektem, który jak na początkującą osobę w tej dziedzinie jest bardzo dużym wyzwaniem. Zamierzam wybudować domek dla lalek w skali 1:12 utrzymany w wiktoriańskiej epoce. A ponieważ nie mogę się zdecydować czy ma być to początek, środek czy może schyłek ery postanowiłam na własny użytek to zmiksować. Od strony teoretycznej przygotowana jestem doskonale, bo przez ostatnich kilka miesięcy przekopałam chyba cały internet w poszukiwaniu wszelkiej maści informacji o epoce, pomysłów, technik, materiałów i narzędzi (dzięki czemu stworzyłam sobie całkiem przyzwoity warsztat). Jeżeli zaś chodzi o stronę praktyczną, to cóż Bozia obdarzyła mnie bogatą wyobraźnią i drobnymi zdolnościami manualnymi, które tu zamierzam wykorzystać w 100%. Projekt wydaje się iście szatański ze względu na to, że ok 90% robót mam zamiar wykonać własnoręcznie - a zmotywowana do całego przedsięwzięcia jestem bardzo. Motywuje mnie mnóstwo czynników, między innymi rodzina, przyjaciele oraz koledzy z pracy w tym przede wszystkim Mój Wielki Guru (w skrócie MWG). Najbardziej jednak do walki z miniaturami zagrzewa mnie niepopularność takiego hobby na naszym polskim podwórku... hmm..a może ja po prostu lubię jak mam cały czas pod górkę...ale to jest temat na zupełnie inny post, a nawet inny blog a jakby się tak dobrze zastanowić to nawet i dla psychiatry... :) I tym oto optymistycznym akcentem kończę swój pierwszy historyczny wpis na swoim pierwszym blogu.
Kamień węgielny został niniejszym wmurowany!