Szukaj na tym blogu

czwartek, 31 marca 2011

Dzisiaj kilka zdjęć z obecnego stanu budowy bez zbędnych komentarzy...
Prace posuwają się pomalutku, ale w miarę systematycznie. Taki warsztat to idealne miejsce na wyciszenie się a ostatnimi czasy właśnie tego najbardziej mi potrzeba.





to był na prawdę ciężki dzień ... 

sobota, 26 marca 2011

Zupełnie z innej beczki ... i odrobina "prywaty"

Z zamiarem napisania tego posta nosiłam się już od kilku miesięcy tzn od momentu jak po raz pierwszy zobaczyłam poczynania mojej koleżanki. Najbardziej na świecie lubię odkrywać w swoim otoczeniu ludzi z pasją. I tak naprawdę nie ma  kompletnie znaczenia czy jest to hodowla królików czy numizmatyka, ważne by był ten błysk w oku i ogromne zaangażowanie.
Ewę znałam z widzenia i przypadek sprawił, że na krótką chwilę zamieszkałyśmy w pracy obok siebie. Ponieważ dzielił nas tylko "płot" ( i Marek ;)) po tygodniu lub nawet dwóch gadania o wszystkim i niczym, okazało się (oczywiście przez kolejny przypadek) że moja nowa koleżanka jest zakręconą scrapbookowianką (ot takie spolszczenie śmieszne ;)). No i się zaczęło...Zauroczyła mnie swoimi pracami ale też zaangażowaniem. Ewa jest ciężko pracującą mamą dwóch uroczych istotek i przykładem na to, że jak się bardzo chce to można mieć czas na wszystko, no prawie wszystko bo na blogowanie już nie :). Dlatego pomyślałam sobie, że pochwalę się swoim niewielkim dorobkiem wykonanych przez nią karteczek ...






Ps. Pozdrawiam Cie droga Ewo z tego miejsca bardzo serdecznie i mam nadzieję, że w poniedziałek wrócę do domu w jednym kawałku ... ;)))

niedziela, 13 marca 2011

"Wiosna! Cieplejszy wieje wiatr..."

Po kilku miesiącach przestoju na "budowie" czas na wietrzenie i wiosenne porządki. Właściwie to nawet mi się ta przerwa opłaciła ponieważ zaowocowała wieloma nowymi, świeżymi pomysłami. Jesienią koncepcja utknęła w martwym punkcie i w myśl powiedzenia, że problemy odłożone na później rozwiązują się same, wiosną nabrała całkiem nowego wymiaru. Widocznie potrzebowałam czasu, żeby się do tego zdystansować. I udało się!

W tak zwanym międzyczasie popełniłam swój pierwszy w życiu mebelek w skali 1:12. I jak na "pierwszy raz" próba okazała się całkiem udana. Zdjęcia bujanego fotela (z balsy) i mini-podusi poniżej.

Projekt - zdążyłam narysować tylko oparcie i siedzisko, cała reszta powstała "na żywioł"
 
Oparcie w trakcie - różowe wypełnienie oparcia to nic innego jak dekoracyjna siateczka do kwiatów (à propos to chyba nawet pochodzi z jednej ze ślubnych wiązanek :); wzorek na oparciu narysowałam reliefem do malowania szkła


Bejcowanie - z braku laku bejcę zastąpiłam rozwodnioną jednorazową mieszanką wielu farb (kolor już nie do podrobienia:)

Efekt końcowy - całość pokryłam białą farbą, przetarłam delikatnie papierem ściernym a "przybrudzenia" wykonałam pastelami; wciąż czeka na lakierowanie :)

Zbliżenie na oparcie i mini-podusię - złote frędzelki i wyszywanki na poduszce to oczywiście moja inwencja twórcza i 90% wkładu własnego (pozostałe 10% to pomoc Małża przy wiązaniu frędzli)


Niewiele jak na tak długą przerwę, ale dobre i tyle :)